Ślęza BFD Wrocław siódmą siłą w Polsce
Za nami pierwszy od lat turniej finałowy mistrzostw Polski, w którym brały udział koszykarki Ślęzy Wrocław. Zawodniczki trenerów Łukasza Bartnickiego i Waldemara Gawlika zajęły 7. miejsce w kraju.
Już sam fakt przejścia przez ćwierćfinały i półfinały był dla nas powodem do dumy – warto bowiem na każdym kroku podkreślać, że dla zawodniczek Ślęzy BFD Wrocław były to pierwsze tego typu starcia. Przez pandemię koronawirusa nie miały one szans wystąpić w zbyt wielu ogólnopolskich turniejach towarzyskich, które pozwoliłyby im zdobyć cenne doświadczenie, a to bez wątpienia przydałoby się podczas rywalizacji o tytuł mistrza Polski.
Wiedzieliśmy, że zespół prowadzony przez Łukasza Bartnickiego i Waldemara Gawlika stać na dużo, ale do turnieju finałowego podchodziliśmy bez specjalnych oczekiwań. Koszykarki 1KS-u wszystko mogły, a niczego nie musiały. Liczyliśmy na to, że po prostu zaprezentują się z jak najlepszej strony, dostarczając nam wielu emocji. I choć żółto-czerwone zakończyły zmagania z bilansem jednego zwycięstwa i trzech porażek, z pełnym przekonaniem możemy powiedzieć, że spełniły nasze życzenia.
Na otwarcie rywalizacji Ślęza BFD stanęła naprzeciwko Basketstali Grudziądz, w której pierwsze skrzypce grała Helena Danielewicz. Mierząca 182 centymetry koszykarka brylowała w każdym aspekcie gry – z łatwością zdobywała punkty, dominowała na deskach, a, co być może najważniejsze, znakomicie spisywała się broniąc własnego kosza. I to głównie za jej sprawą Basketstal po pięciu minutach meczu prowadził 11:6. Gdy zgodnie z zasadami systemu gry passarella na parkiecie pojawiła się druga piątka, wrocławianki najpierw szybko doprowadziły do remisu, a następnie wyszły na prowadzenie. Po wznowieniu gry nie oddały przewagi i na przerwę schodziły przy wyniku 32:28.
Niestety rozpoczęcie drugiej połowy w wykonaniu żółto-czerwonych było bardzo słabe. Nie pomagały roszady wykonywane przez trenerów – ich podopieczne po prostu nie potrafiły zdobyć punktów. Nie wpadało z gry, nie wpadało z linii rzutów osobistych. Ślęza przez ponad siedem minut zdobyła tylko dwa punkty. A po drugiej stronie parkietu Basketstal zdobyła dziesięć oczek i zanim w końcu przełamanie dała Gabriela Łuczak, zrobiło się 38:34 dla gości. Pierwsze chwile czwartej kwarty należały do 1KS-u, akcje Martyny Nehrebeckiej i Łuczak oraz punkt z linii rzutów osobistych Mileny Gryszko dał wrocławiankom prowadzenie. W krótkim odstępie czasu cztery punkty zdobyła Aleksandra Kutnik, która parę minut później trafiła trójkę na 49:46. Zacięta walka trwała nadal, Ślęza ani myślała odpuszczać, a dzięki dopingowi kibiców miała dodatkową motywację. Hala AWF wybuchła radością, gdy za trzy na remis przymierzyła Zofia Gliniak. Niestety dla gospodyń, ostatnie słowo w tym meczu powiedział zespół z Grudziądza – celne osobiste Nataszy Jankowskiej i Aleksandry Kutnik wystarczyły do odniesienia zwycięstwa.
Drugi mecz to pojedynek z Zagłębiem Sosnowiec. Tym razem lepiej w mecz weszła Ślęza, ale prowadzenie szybko przeszło w ręce Zagłębia, głównie za sprawą mnóstwa niewymuszonych błędów koszykarek 1KS-u. Miały one ogromne problemy z wyprowadzaniem piłki spod własnego kosza, co skrzętnie wykorzystywały rywalki, czyhające na każde niedokładne bądź za słabe podanie. Po 12 minutach meczu było 20:11 dla zawodniczek z Sosnowca. Nerwy puściły wrocławiankom dopiero pod koniec pierwszej połowy – wreszcie zaczęły lepiej dzielić się piłką, ograniczając straty. Kluczowa okazała się seria trzech akcji w niespełna 40 sekund. Każdą z nich zakończyła celnym rzutem Lena Olejniczak, doprowadzając do remisu 27:27.
To, co udało się wypracować do przerwy, żółto-czerwone były w stanie utrzymać przez cztery minuty trzeciej kwarty. Potem, podobnie do zrywu Olejniczak, koszykarki Zagłębia zdobyły sześć punktów w kilkadziesiąt sekund, wychodząc na prowadzenie 39:31. Od tego momentu sosnowiczanki miały wydarzenia na parkiecie pod kontrolą. Na 6,5 minuty przed końcem spotkania zbudowały największą przewagę w meczu, na tablicy wynik brzmiał 53:40.
Ślęza nie zamierzała pozwolić rywalkom na komfortowe dogranie meczu do końca i podjęła jeszcze jedną próbę powrotu do rywalizacji. Dwie akcje z rzędu przeprowadziła Milena Gryszko, chwilę później trzy punkty dołożyła Zofia Gliniak, a dwa osobiste trafiła Natalia Kaciuba. Ta seria punktowa sprawiła, że przewaga Zagłębia stopniała do czterech oczek. Jednak od stanu 55:51 koszykarki ze Śląska zdobyły sześć punktów, co przy dwóch autorstwa 1KS-u pozwoliło przyjezdnym odetchnąć. W ostatniej minucie Ślęza zbliżyła się jeszcze na trzy oczka, ale na dogonienie rywalek już nie wystarczyło sił. Być może ten mecz wyglądałby inaczej gdyby nie aż 45 strat żółto-czerwonych, ale możemy tylko gdybać.
Wrocławianki wciąż pozostały w grze o półfinał – musiały pokonać PTK Pabianice sześcioma punktami i liczyć na wygraną Zagłębia w starciu z Basketstalą. Zapowiadało się na to, że swoją część zadania Ślęza wykona bez problemów. Po trzech kwartach prowadziły 10 punktami, grając odpowiedzialnie w ataku i dobrze ograniczając poczynania ofensywne rywalek. Jeszcze na 5 minut przed końcem było 54:43 dla 1KS-u. Od tego momentu żółto-czerwone nie zdobyły ani jednego punktu. Niesione dopingiem licznej grupy kibiców koszykarki z Pabianic uwierzyły, że da się odwrócić losy meczu i przekuły wiarę w czyny. Seria 13:0 autorstwa zawodniczek PTK sprawiła, że wraz z ostatnią syreną mogły one bez nerwów patrzeć na wydarzenia w spotkaniu Zagłębia z Basketstalą. Żółto-czerwone musiały otrzeć łzy i skupić się na zakończeniu turnieju z chociaż jednym zwycięstwem.
I ta sztuka im się powiodła. Po spotkaniu z Liderem Swarzędz wszyscy: od rodziców, przez zawodniczki, po trenerów, mogli głośno powiedzieć – w końcu! Opadła presja, nie było stresu i nasze koszykarki zagrały tak, jak potrafiły przez cały turniej, choć w poprzednich meczach czegoś zawsze brakowało. Tym razem nie zabrakło. Z wyłączeniem końcówki, w której wszystko było już jasne, żółto-czerwone zagrały konsekwentnie po obu stronach parkietu, kontrolując wydarzenia od pierwszej do czterdziestej minuty.
Jak podsumować turniej finałowy w wykonaniu koszykarek Ślęzy BFD Wrocław? Stawiamy na dumę z minimalnym poczuciem niedosytu. Pierwsze przetarcie młodych wychowanek naszego klubu na arenie ogólnopolskiej mogło się zakończyć jeszcze piękniejszym rezultatem niż imponujące siódme miejsce. Ale nie będziemy nikogo winić za to, że kilka razy piłka odbiła się w zły sposób od obręczy. Po prostu gratulujemy zawodniczkom i trenerom udanego debiutu. Dziewczyny, jesteście dopiero na początku waszej drogi. Wierzymy, że bezcenne doświadczenie zebrane podczas tego turnieju pomoże wam w dalszym rozwoju.
Siódme miejsce to sukces zawodniczek, trenerów i rodziców – dziękujemy za emocje w sezonie 2020/2021 i czekamy na więcej. Bo co do tego, że Ślęza BFD Wrocław nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa jesteśmy całkowicie przekonani.